Wyświetlenia

poniedziałek, 9 maja 2016

#2 Once we were made like towers

Spotkałam się ze spostrzeżeniem, że dwójka ludzi są jak wieże. Uznają to jako metaforę, coś jak solidnie zbudowana znajomość, nierozłączna.
A co, jeżeli jedna z nich nagle zniknie?
W ciągu swojego życia spotykasz mnóstwo ludzi. Młodych, starych, ambitnych, leniwych, wrednych, zadufanych, niezwykle miłych, uśmiechniętych, czy smutnych. Poznajemy ich dzięki emocjom. Dla przykładu, jakbyś spotkał na ulicy chłopaka, który jest przeogromnie szczęśliwy, jak byś go oceniał przez resztę dnia? Przyzwyczaiłbyś się do jego uśmiechu, zmarszczek wokół oczu czy iskrzących się oczu. A co byś zrobił, gdybyś spotkał go smutnego?
Nie wszystko trwa wiecznie, tym bardziej nasze metaforyczne wieże, które (oczywiście nie mówię o tych prawdziwych) co jakiś czas się burzą i budują od nowa. Ale wciąż są daleko od siebie, ale tak minimalnie, że nikt nie jest w stanie tego ujrzeć. Dopiero lata pokazują ten odstęp, a orientujemy się wtedy, kiedy chcemy wyciągnąć do nich rękę, a odległość wydaje się być zbyt duża.
Spędzamy życie z ludźmi, więc można powiedzieć, że znamy każdy "gatunek". Czyż nie? Rodzice od lat uczą nas, na kogo uważać, tylko i wyłącznie dlatego, żebyśmy się takimi nie stali. A co jeżeli mielibyśmy spotkać siebie samych od drugiej strony - ostrzegłbyś swoje dzieci przed samym sobą?
Jestem wieżą, której zabrano tą drugą, ale jakoś się trzymam, bo wiem, że jeżeli bym się zawaliła, większość rzeczy wokół mnie uległaby zniszczeniu.
Także pamiętajcie, cokolwiek się stanie, skupcie się na swojej budowie, a na tej innych, ehh... Wystarczy, jak po prostu będziecie. I jak ktoś to doceni.

1 komentarz:

  1. Doceniam to, ze jesteś Julia. W każdej sekundzie "M jak miłość".

    OdpowiedzUsuń