Wyświetlenia

sobota, 4 czerwca 2016

#3 If you ever fall in love with me...

Jeżeli kiedykolwiek się we mnie zakochasz, musisz wiedzieć, że jestem chodzącym niezdecydowaniem. Jestem wrażliwa, niesamowicie, i prawdopodobnie nikt nie potrafiłby nawet opisać, czemu aż tak?
Jeżeli kiedykolwiek się we mnie zakochasz, to wiedz, że ja kocham za bardzo. I często płaczę, bez żadnego powodu.
Jeżeli kiedykolwiek się we mnie zakochasz, to daj mi nadzieję na to, że się mną zaopiekujesz. Że pokochasz mnie taką jaką jestem. Że zaakceptujesz gejowskie opowiadania.
Jeżeli kiedykolwiek się we mnie zakochasz, musisz wiedzieć, że piję herbatę trzy razy dziennie, i zawsze dodaję do niej dwie i pół łyżeczki cukru. A jak jest mi źle, daję trzy.
Musisz być świadomy tego, że nie przejdę obojętnie obok koszulek za dziesięć złotych. Lub tego, że płaczę przez sen.
Jeżeli kiedyś, kiedykolwiek zdecydujesz się mnie pokochać, czy zaakceptujesz sto procent mnie? Nie dziewięćdziesiąt dziewięć przecinek dziewięć, ale sto. Wszystko, co robię, kim jestem. Że wysłuchasz tego, co mam do powiedzenia. Że nie będziesz mi przerywał. Że będziesz trzymał mnie za rękę za każdym razem, kiedy będę bała się przejść przez metaforyczną rzekę. Że nie będziesz się złościł, kiedy się spóźnię.
Jeżeli się we mnie zakochasz, i nie będziesz pewny, to musisz się mnie pytać. Co chcę na urodziny, co chcę zjeść na kolację, gdzie chcę iść, lub jaki film obejrzeć. Musisz pokochać mojego kota tak samo, jak mnie. Albo bardziej.
Jeżeli mnie pokochasz, kochasz też moją mamę. Mojego tatę, moją siostrę i moje rybki. Moją całą rodzinę. Jeżeli mnie pokochasz, kochasz też sposób, w jaki wymawiam twoje imię, lub moją reakcję, kiedy słyszę swoje ulubione piosenki w radio.
Że przeczytasz to, co piszę, mimo, że kompletnie cię to nie interesuje. Jeżeli się we mnie zakochasz, powinieneś dawać mi kwiaty, bo w całym swoim życiu dostałam ich zbyt mało. Że pokochasz moment, kiedy opowiadam o tym, co najbardziej mnie interesuje.
Że przetrwasz te godziny, kiedy na okrągło będę mówiła o swoich ulubionych zespołach. Że nie zaobserwujesz mnie na twitterze. Że będziesz szczery i za wszelką cenę nie będziesz mnie okłamywał. Bo jeżeli jednak się we mnie zakochasz, automatycznie będziesz świadomy tego, że wolę najgorszą i najbardziej bolesną prawdę, niż kłamstwo.
Jeżeli kiedykolwiek się we mnie zakochasz, będziesz wtedy, kiedy powinieneś być. Że obiecasz mi zabierać mnie na nocne spacery, słuchając naszej ulubionej muzyki. Że zaczniemy razem zbierać na wymarzony koncert. Że na każde powitanie pocałujesz mnie w czoło i powiesz, że ładnie wyglądam, nawet jeżeli to nieprawda, chociaż wiesz, że nie lubię kłamstw.
Jeżeli się we mnie zakochasz, to prawdopodobnie będziesz musiał przeżyć nieskończone maratony bajek Disneya, lub moje komentarze do dennych komedii romantycznych.
Jeżeli kiedykolwiek powiesz mi, że się we mnie zakochałeś, to ja powiem, że ja w Tobie też.
I jeżeli naprawdę się we mnie zakochasz, to daj mi znać.

poniedziałek, 9 maja 2016

#2 Once we were made like towers

Spotkałam się ze spostrzeżeniem, że dwójka ludzi są jak wieże. Uznają to jako metaforę, coś jak solidnie zbudowana znajomość, nierozłączna.
A co, jeżeli jedna z nich nagle zniknie?
W ciągu swojego życia spotykasz mnóstwo ludzi. Młodych, starych, ambitnych, leniwych, wrednych, zadufanych, niezwykle miłych, uśmiechniętych, czy smutnych. Poznajemy ich dzięki emocjom. Dla przykładu, jakbyś spotkał na ulicy chłopaka, który jest przeogromnie szczęśliwy, jak byś go oceniał przez resztę dnia? Przyzwyczaiłbyś się do jego uśmiechu, zmarszczek wokół oczu czy iskrzących się oczu. A co byś zrobił, gdybyś spotkał go smutnego?
Nie wszystko trwa wiecznie, tym bardziej nasze metaforyczne wieże, które (oczywiście nie mówię o tych prawdziwych) co jakiś czas się burzą i budują od nowa. Ale wciąż są daleko od siebie, ale tak minimalnie, że nikt nie jest w stanie tego ujrzeć. Dopiero lata pokazują ten odstęp, a orientujemy się wtedy, kiedy chcemy wyciągnąć do nich rękę, a odległość wydaje się być zbyt duża.
Spędzamy życie z ludźmi, więc można powiedzieć, że znamy każdy "gatunek". Czyż nie? Rodzice od lat uczą nas, na kogo uważać, tylko i wyłącznie dlatego, żebyśmy się takimi nie stali. A co jeżeli mielibyśmy spotkać siebie samych od drugiej strony - ostrzegłbyś swoje dzieci przed samym sobą?
Jestem wieżą, której zabrano tą drugą, ale jakoś się trzymam, bo wiem, że jeżeli bym się zawaliła, większość rzeczy wokół mnie uległaby zniszczeniu.
Także pamiętajcie, cokolwiek się stanie, skupcie się na swojej budowie, a na tej innych, ehh... Wystarczy, jak po prostu będziecie. I jak ktoś to doceni.

niedziela, 8 maja 2016

#1 Homesick

To nie tak, że mam jakąś nieuleczalną chorobę, która polega na tym, że tęsknię za domem.
Po prostu ta nazwa mi pasowała. Bo wcale nie musimy czuć "homesick" będąc tylko i wyłącznie poza domem. Możemy to też czuć w swoim własnym domu, prawda?
Witajcie na moim (bardzo) nowym blogu, którymś tam z kolei, ale to akurat nieważne. Co jeszcze mam powiedzieć?
Jestem zagorzałą fanką zespołów muzycznych, przesłodzonej herbaty i pudrowych cukierków. Nienawidzę ścisłych przedmiotów, dlatego uważam się za ambitnego humanistę, nad którym lubią się znęcać, bo jestem jedynie troszkę leniwa, ale przynajmniej się do tego przyznaję.
Ale angielski to kocham całym serduszkiem, dlatego czasem lubię sobie myśleć w tym języku, bo wszystko jakoś brzmi lepiej.
Wcale nie mam obsesji na punkcie pary gejów czy coś takiego. Wcale.
To, co w sobie lubię, to charakter pisma i moje poranne poczucie humoru. Bo wtedy jest najlepsze.
Tak jakoś się zaczyna, no nie?